Tamtej nocy czułam, że coś jest inne.
Mgła wokół mojej pracowni była gęstsza niż zwykle, niemal dusząca. Cisza lasu, zwykle spokojna, teraz zdawała się pełna napięcia, jakby sama natura wstrzymywała oddech. W takich chwilach zawsze czuję, że coś niezwykłego ma się wydarzyć.
I wtedy usłyszałam to – delikatny dźwięk dzwonka nad drzwiami.
Do środka wszedł mężczyzna. Jego twarz była surowa, a oczy… te oczy były jak okna do przepaści.
Było w nich coś mrocznego, coś, co od razu sprawiło, że poczułam ciężar tej wizyty.

Jego ruchy były spokojne, niemal mechaniczne, jakby każdy krok wymagał od niego ogromnego wysiłku. Zamknął za sobą drzwi, a w tym momencie poczułam, jak powietrze w pracowni stało się cięższe.
Chcę tatuaż - powiedział. Jego głos był niski, chropowaty, jakby każdy dźwięk walczył, by wydostać się z gardła. Walter White i Jesse Pinkman. Ale nie jako bohaterowie. Chcę, by wyglądali, jakby byli więźniami swoich wyborów. Jakby ich dusze były rozrywane przez to, co zrobili.
Te słowa zapadły w ciszę. Przez chwilę słyszałam tylko delikatne tykanie zegara na ścianie. Spojrzałam na niego i poczułam, że za tą prośbą kryje się coś więcej – coś, co go prześladowało.
Rozumiem, powiedziałam cicho. Stworzę to, co nosisz w sobie.

Przygotowując narzędzia, czułam dziwną energię w powietrzu, jakby sam mrok przenikał przez ściany. Zaczęłam pracę. Na jego skórze Walter White zaczął nabierać kształtu – jego twarz była pełna determinacji, ale i czegoś jeszcze. Czegoś złowrogiego. Nie miał kapelusza – chciałam pokazać prawdziwego człowieka, odsłoniętego i brutalnego w swej prawdzie. Jego spojrzenie zdawało się przebijać na wylot, jakby chciał ocenić każdą twoją decyzję, każdy grzech, który kiedykolwiek popełniłeś. Po drugiej stronie umieściłam Jessego. Jego twarz była pełna bólu, a oczy – przepaści. Wyglądał, jakby desperacko próbował wydostać się z labiryntu własnych wyborów, lecz z każdą próbą wpadał głębiej. Między nimi wprowadziłam granicę – pękniętą i nieregularną, przypominającą lustro rozbite na milion kawałków. Pomiędzy pęknięciami unosiły się cienie, które zdawały się poruszać, jakby miały własne życie. Dym otaczał ich postacie, gęsty i duszący, symbolizując toksyczną naturę ich świata. Dodałam chemiczne symbole i subtelne linie, które przeplatały się z ich sylwetkami, tworząc sieć przypominającą pajęczynę – coś, z czego nie da się uciec. Każda linia, każde cieniowanie zdawały się żyć własnym życiem, jakby mrok tatuażu wypływał z jego skóry, a nie z mojej dłoni. Podczas pracy czułam, jak atmosfera w pracowni staje się coraz cięższa. Nawet światło wydawało się słabsze, jakby samo próbowało schować się przed tym, co tworzyłam. Klient milczał, wpatrując się w przestrzeń przed sobą, jakby widział coś, czego ja nie mogłam dostrzec. W pewnym momencie szepnął coś pod nosem, zbyt cicho, bym mogła to usłyszeć, ale jego ton przyprawił mnie o dreszcze. Kiedy skończyłam, odsunęłam się i spojrzałam na tatuaż. Był idealny. Mroczny, pełen głębi i tajemnicy. Ale było w nim coś więcej – coś, co sprawiało, że miałam wrażenie, że patrzę na coś żywego.
Klient spojrzał na swoją łydkę i na chwilę zamarł. Jego twarz była bez wyrazu, ale oczy… w oczach widziałam coś, co sprawiło, że poczułam ukłucie strachu.
To jest to - powiedział cicho. Jego głos był niemal szeptem, ale w tych słowach kryło się coś, co przypominało echo dawnego bólu. Teraz będę pamiętał. Spojrzałam na niego, czekając na dalsze wyjaśnienia, ale ich nie było. Wstał, podziękował i wyszedł, a drzwi zamknęły się za nim z cichym trzaskiem.
Zostałam sama, a cisza, która nastała, była niemal ogłuszająca. Przez chwilę patrzyłam na pustą przestrzeń, czując, jak chłód przenika moją skórę.
Nie wiem, jaka była jego historia.
Nie wiem, co nosił w sobie i co sprawiło, że chciał ten tatuaż.
Ale wiem jedno – tej nocy coś się zmieniło.
Mrok, który stworzyłam, zdawał się żyć własnym życiem. I kiedy spojrzałam na swoje narzędzia, przez chwilę miałam wrażenie, że w powietrzu unosi się dym – taki sam, jaki otaczał Waltera i Jessego.
Czasem tatuaż to nie tylko sztuka.
Czasem to okno do duszy – duszy, która już dawno temu zaczęła płonąć.

Twój pomysł. Moje zaklęcie. Avada Tattoo.